8 września cały świat obiegła informacja o śmierci Królowej Elżbiety II. 96-letnia monarchini odeszła w zamku Balmoral w Szkocji. 
     Ta data wyznacza koniec pewnej epoki. Wieloletnie panowanie córki króla Jerzego VI było stałym elementem i pewnym gwarantem stabilizacji w świecie podlegającym nieustannym zmianom.  „Królowa Elżbieta II była symbolem nie tylko w Wielkiej Brytanii, lecz na całym globie. Jej panowanie (trwające, przypomnijmy, aż 70 lat) było klamrą spinającą „stare, dobre czasy”, w których polityka, gospodarka i stosunki społeczne opierały się na zrozumiałych, uczciwych zasadach, z dynamicznie zmieniającą się współczesnością.” – zauważa dr hab. Bartłomiej Toszek, prof. US.
      Warto przypomnieć, że królowa już w wieku 10 lat zyskała miano następczyni tronu po to, by jak się okazało, niespełna 16 lat później stanąć na czele Zjednoczonego Królestwa. W ocenie prof.  B. Toszka „rozpoczynając swoje panowanie, Elżbieta II była postrzegana przede wszystkim jako córka niedawno zmarłego ojca i stosunkowo młoda mężatka, aby na oczach swoich poddanych stać się matką, babką i prababką, która przeżywała wszystkie radości i smutki właściwe dla każdego z tych stanów.”
     Można zaryzykować stwierdzenie, że monarchini była swego rodzaju spoiwem i ważnym elementem, który kształtował ducha narodu, pozwalającego zjednoczyć mieszkańców Commonwealth. „Wraz z nią dojrzewało całe społeczeństwo, toteż nie może dziwić silny poziom identyfikacji Brytyjczyków z monarchią. W wymiarze politycznym, mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa obserwowali również rozwój stylu rządzenia swojej królowej, a ten zmieniał się ewolucyjnie i odpowiadał coraz to nowym wyzwaniom kolejnych dekad. Elżbieta II była również symbolem uczciwego, obowiązkowego podejścia do swoich zadań.” – dodaje dr hab. Bartłomiej Toszek.
      Podczas 70 lat panowania Elżbieta II współpracowała z 16 premierami poczynając od Winstona Churchilla, kończąc na nowo wybranej przedstawicielce Partii  Konserwatywnej; następczyni Borisa Johnsona. Jak słusznie zauważa nasz ekspert: „Za swoisty symbol należy uznać, że królowa zdążyła jeszcze nominować Liz Truss na premiera, czyli uporządkować sprawy polityczne Zjednoczonego Królestwa.”
          Oczy całego świata kierują się teraz ku Wielkiej Brytanii, która przez kilka najbliższych dni, pogrąży się w żałobie. Jednakże na nieuniknioną śmierć monarchini już od lat 60. XX w., przygotowywano specjalne procedury (“Operacja London Bridge” i “Unicorn”), które w opisywanej sytuacji dokładnie wyznaczają sposób działania zarówno instytucji rządowych jak i kościelnych czy wojskowych. W ocenie prof. Toszka „odejście królowej  jest wielkim (chociaż spodziewanym) ciosem dla Brytyjczyków. Nie oznacza to jednak załamania systemu monarchicznego. W myśl zasady >umarł król, niech żyje król< panowanie natychmiast po śmierci Elżbiety II przeszło na jej najstarszego syna. Long live King Charles the Third!”.
             Jednakże czy zmiana na brytyjskim tronie spowoduje zrewidowanie kierunku polityki Królestwa? Czy król zdoła zogniskować wokół siebie tak oddane grono poddanych? „O tym jakie będą rządy nowego monarchy, na ile jego osobiste poglądy wpłyną na kierunki oddziaływania Pałacu Buckingham na życie polityczne i gospodarcze Zjednoczonego Królestwa, a tym samym jak będzie kształtować się popularność instytucji monarchii w społeczeństwie będzie można wypowiedzieć się dopiero po kilku pierwszych miesiącach panowania Karola III. Już dzisiaj można jednak powiedzieć, że nowy król nie będzie aż tak popularny jak jego matka. Jej pozycja kształtowała się bowiem przez dziesięciolecia, na co liczący obecnie 74 lata król Karol nie może liczyć” – zauważa prof. US.
       Nie powinniśmy oczekiwać jednak rewolucyjnych zmian, gdyż przeczyłyby one przyjętemu systemowi sprawowania władzy i obowiązującemu ustrojowi politycznemu. “Śmierć królowej nie spowoduje zasadniczych zmian pozycji politycznej i gospodarczej Zjednoczonego Królestwa w świecie. Nie zapominajmy, że monarcha brytyjski panuje, lecz… nie rządzi. Na przyszłość Brytanii i jej mieszkańców będą miały wpływ przede wszystkim decyzje zapadające na Downing Street” – podsumowuje dr hab. Bartłomiej Toszek. 

 

Autorki tekstu: Dominika Borowska, Nikola Rozworska (absolwentki  MIPIPR, 3 rok, 1st., Ośrodek Analiz INoPiB)

Komentarza udzielił Prof. US dr hab. Bartłomiej Toszek