Tydzień temu dotarły do nas smutne wieści odnośnie śmierci Księcia Filipa. Jest to nie tylko cios dla całego Zjednoczonego Królestwa, ale przede wszystkim dla samej Królowej Elżbiety II.

Jak zwraca uwagę dr hab. prof. US Bartłomiej Toszek: ”Przez 74 lata (licząc od daty ślubu) książę Filip był więc solidnym oparciem dla królowej we wszystkich (prywatnych i publicznych) sprawach”. Odejście Filipa zmusza nas do refleksji,  w jakim stopniu system rządów po śmierci królowej ulegnie zmianie? Czy Karol będzie wstanie dalej jednoczyć wspólnotę mimo tendencji republikańskich?

Jak dodaje dr hab. prof. US Bartłomiej Toszek „Tak jednak, jak Imperium Brytyjskie nie upadło z dnia na dzień, lecz przybrało luźniejszą formułę Commonwealth of Nations, tak też zapewne sama Wielka Brytania przetrwa w silnych (bo przecież wypracowywanych przez setki lat) powiązaniach społecznych, gospodarczych i politycznych. Być może inna to już będzie Brytania, być może nie „Zjednoczona”, ani „Wielka”, lecz przecież będzie nadal trwała bogata tradycją swojej imperialnej przeszłości oraz pozostałą po niej spuścizną w postaci powiązań postimperialnych w całym świecie”. 

Natomiast nie da się ukryć, że ostatnie wydarzenia w Wielkiej Brytanii oraz kryzys wizerunkowy rodziny królewskiej związany z wywiadem udzielonym przez Meghan Markle i Harrego stanowią ciężki okres dla Windsorów.

Zatem jak z tym kryzysem poradzi sobie państwo? Jaka  przyszłość czeka Królestwo Brytyjskie?

Pełny komentarz dr hab. prof. US Bartłomieja Toszka:

Śmierć księcia Filipa stanowi ogromny cios przede wszystkim dla królowej Elżbiety II. Wprawdzie ich małżeństwo nie należało do szczęśliwych, lecz oboje małżonkowie darzyli się szacunkiem. Przez 74 lata (licząc od daty ślubu) książę Filip był więc solidnym oparciem dla królowej we wszystkich (prywatnych i publicznych) sprawach. Jego brak uczyni kolejne lata panowania sędziwej (liczącej 95 lat) monarchini trudniejszymi i smutniejszymi. Być może przyspieszy również śmierć królowej Elżbiety II. W takim przypadku (zgodnie z zasadami dziedziczenia ustalonymi w latach 1689, 1701 i 2013) władcą Wielkiej Brytanii zostanie obecny następca tronu, tj. książę Karol. Wbrew opiniom (nie tylko brytyjskich) tabloidów, nie ma żadnych przesłanek, aby przypuszczać, że cieszący się umiarkowaną sympatią swoich przyszłych poddanych książę Karol zostanie odsunięty od władzy na rzecz swojego starszego syna, tj. księcia Williama.  

Brak charyzmy swojej matki będzie niewątpliwie czynnikiem utrudniającym panowanie Karolowi (który, jak należy sądzić obierze inne imię, ze względu na negatywne konotacje związane z osobami Karola I i Karola II). Z drugiej strony, przygotowywany do objęcia tronu od 1969 r. (tj. od momentu inwestytury na księcia Walii) książę Karol już teraz doskonale zna obowiązki i powinności monarchy. Jest wprowadzony we wszelkie meandry brytyjskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Jego wiek (73 lata) wydaje się również stanowić gwarancję panowania pozbawionego nadmiernych ambicji wpływania na decyzje rządu i parlamentu. Jak zatem należy sądzić jego panowanie będzie po prostu kontynuacją rządów Elżbiety II. W tym kontekście nie należy się również spodziewać wzrostu tendencji republikańskich, aczkolwiek (jak to bywało podczas całego okresu panowania obecnej królowej) od czasu do czasu będą następowały mniej lub bardziej gwałtowne ataki na samą monarchię, połączone z wnioskami zastąpienia jej ustrojem republikańskim (który nota bene jest zasadniczo obcy naturze Brytyjczyków).

Nie w zmianie osoby panującego, lecz w przekształceniach ustrojowych (zapoczątkowanych reformą dewolucyjną w 1997 r.) należy upatrywać źródła potencjalnego rozpadu Wielkiej Brytanii. Oczywiście, jeżeli nawet ten scenariusz się ziści, będzie to zapewne rozpad „po brytyjsku”, tj. w formie ewolucyjnego rozluźniania powiązań między Anglią a „celtyckim obrzeżem” brytyjskim, tj. Szkocją, Walią i Irlandią Północną. Być może dojdzie zatem do przeobrażenia Wielkiej Brytanii (państwa wciąż jeszcze formalnie unitarnego) w federację, a może nawet konfederację (wzorowaną na modelu szwajcarskim). Tak jednak, jak Imperium Brytyjskie nie upadło z dnia na dzień, lecz przybrało luźniejszą formułę Commonwealth of Nations, tak też zapewne sama Wielka Brytania przetrwa w silnych (bo przecież wypracowywanych przez setki lat) powiązaniach społecznych, gospodarczych i politycznych. Być może inna to już będzie Brytania, być może nie „Zjednoczona’, ani „Wielka”, lecz przecież będzie nadal trwała bogata tradycją swojej imperialnej przeszłości oraz pozostałą po niej spuścizną w postaci powiązań postimperialnych w całym świecie. 

fot: https://pixabay.com/pl

aut. Nikola Rozworska, Dominika Borowska (2 rok MIPiPR)